Strona:PL Sue - Milijonery.djvu/225

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

cującéj z lakiem poświęceniem! to widok tak strasznego ubóstwa, gorzkie i smutne obudziłby w tobie uczucia.
— To prawda, ale cóż chcesz, ja jestem filantropem i ekonomistą w moim rodzaju; czas uważam za taki jakim jest rzeczywiście, bo inaczéj czynić nie mogę, wydaję do ostatniego szeląga, dalipan. Przynajmniéj mnie obwiniać nie będą o przyprowadzenie do bezczynności ludzi pracujących dla przemysłu zbytkowego.
— Mój przyjacielu, nie obwiniam bynajmniéj twego szlachetnego serca; w naturalnym biegu rzeczy, ten kto chojnie, szalenie nawet rozrzuca swoje bogactwo, dostarcza przynajmniéj roboty, robota zaś to chleb; a jednak ty chwalisz skąpstwo.
— To właśnie jest nowy powód do mojego uprawiedliwienia!
— Jatkto? Któż oceni, któż należycie wysławi doskonałość roboty puszkarza, jeżeli nie wojskowy? Doskonałość konia, jeżeli nie jeździec, doskonałość fabrykanta instrumentów, jeżeli nie artysta muzyczny? Gdyby Paganini był papieżem, byłby kanonizował Stradivariusza twórcę tych cudownych skrzypcy, na których