Strona:PL Sue - Milijonery.djvu/219

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

stanowiska filozoficznego, to okazałby nam się jeszcze godniejszym uwielbienia!
— To, mój przyjacielu, nie tyle już zdaje mi się być sprawiedliwém.
— Jakto! nie tyle sprawiedliwém? słuchaj i odpowiadaj: Czy ty przypuszczasz, że prędzéj lub późniéj, bogactwa tak skrzętnie zbierane przez skąpca, rozchodzą się potém w zbytkach i przepychach wszelkiego rodzaju, bo przecież i przysłowie mówi: Po skąpym ojcu, rozrzutny syn.
— Dobrze; przypuszczam rozrzutność jako zwyczajną prawie szafarkę tych skarbów tak długo zagrzebanych, ale gdzież ty w tém znajdujesz filantropiję?
— Gdzie ją znajduję? oto wszędzie! we wszystkiém! czyliż to zbytek i przepych nie sprowadzają dobrego bytu i dostatku pośród tysiąca rodzin, które tkają jedwab, aksamit, koronki! które wyrzynają na złocie i srebrze, które oprawiają kosztowne kamienie, wznoszą pałace, obrabiają heban i inne kosztowne drzewa w meblach, uprawiają kwiaty i rzadkie rośliny? budują pojazdy, chodują konie rasowe? Czyliż to malarze, architekci, śpiewaczki, muzycy, tancerki, słowem, wszystko co jest