Przejdź do zawartości

Strona:PL Sue - Milijonery.djvu/184

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

gniewliwie chora. Dajcież mi już raz pokój; a ty Maryjo, żebyś mi się nie ruszyła z domu; widzę, że masz wielką ochotę wyprowadzić tego kłamcę na schody; ale kiedy ja raz powiem: nie, to nie!
Ludwik i Maryja spojrzeli na siebie po raz ostatni, i młodzieniec powiedział cicho do swéj narzeczonéj:
— Do jutra, Maryjo, kochanko, żono moja! do jutra!
— Czy on się rychło ztąd wyniesie! — powtórzyła chora.
Poczém Ludwik wyszedł, a Maryja wróciła zwolna do łóżka swéj chrzestnéj matki, przy którém usiadła.
Nie długo po tej scenie, kochanek Maryi spieszył do sklepiku swego ojca, gdzie spodziewał się zastać go jeszcze; lecz znalazł go zamkniętym, a zapytawszy się o pana Richard, dowiedział się, że starzec dnia tego wcale nie był na placu. Zdziwiony tak ważném odstąpieniem od jednostajnych zwyczajów swego ojca. Ludwik pospieszył na ulicę Grenelle, do mieszkania które z nim zajmował.

KONIEC TOMU PIERWSZEGO.