Strona:PL Sue - Milijonery.djvu/141

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

wiédz mi mój synu, czynie miałem słuszności, nazywając się twoją opatrznością? Ale, cóż tobie jest? ta twarz ponura! ten wzrok zadumany! to milczenie! ja myślałem, że po piérwszym zadziwieniu zobaczę jakie wybuchy radości, śmiechu, podskoki wesołości i inne oznaki tego uszczęśliwienia; teraz, kiedy w przeciągu kilku minut przechodzisz z ubóstwa biédnego dependenta do wszystkich zbytków milijonera, widzę cię pogrążonym w smutku jakiegoś zniechęcenia. Młodzieńcze, młodzieńcze, odpowiedzże mi. Cóż to znaczy, chyba, że zdziwienie, szczęście, przywiodłoby go do szaleństwa!
Rzeczywiście, odkrycie to, które każdego innego, ale nie Ludwika Richard byłoby napełniło radością i najroskoszniejszemi pragnieniami, jemu, przeciwnie, bardzo przykre sprawiło uczucia; najprzód to długie udawanie i nieufność ojca, który ukrywał przed nim tyle bogactw, zraniły jego serce; potém, a to był cios najboleśniejszy dla niego, pomyślał o tym wszystkim majątku, który mógłby był podzielić z Maryją, i zamienić jéj ubogi i kłopotliwy byt na życie pełne spokojności i dostatków, gdyby go nie była tak okrutnie porzuciła.