Strona:PL Sue - Milijonery.djvu/117

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

ci mówię, ażeby się z nią porozumiéć względem dnia, w którym ma prosić o przyzwolenie swą chrzestną matkę, która ją wychowała, i w którym to dniu ja z mojéj strony, miałem do ciebie, mój ojcze, zaniéść prośbę moją, — dodał Ludwik przerywając starcowi, który, chciał właśnie przemówić, — jeszcze słowko tylko: dziewczyna, o któréj ci mówię jest ubogą jak my, i szwaczką z rzemiosła, ale posiada najszlachetniejsze, najlepsze w świecie serce. Nigdy nie znalazłbyś kobiéty z większém od niéj poświęceniem Owoc naszéj pracy wystarczy na nasze potrzeby: ona równie jak i my przyzwyczajona jest przestawać na małém; zresztą, podwoję moją gorliwość, usiłowania, i wierzaj mi, kochany ojcze, że znajdziesz u nas wypoczynek i wygody, których potrzebujesz. Pozwól, ażebym ci jeszcze jednę rzecz powiedział. Nie masz dla mnie nic przykrzejszego jak różnica z tobą w zdaniu i sposobie widzenia rzeczy. Zdaje mi się, że to piérwszy raz mi się przytrafia; dla tego téż, błagam cię, ojcze kochany, nie wystawiaj mnie na tę boleść, ażebym ci powtórnie odmawiać musiał. Nie nalegaj już na mnie w przedmiocie tego małżeństwo, nigdy bowiem nie przystanę na nie,