— Najprzód, w małżeństwie tém nie masz żadnej osobistéj korzyści dla ciebie: ty o mnie tylko myślisz mój ojcze!
— Jakto! mieszkać u Ramona, nie wydając jednego szeląga na życie! To rzecz już ułożona, powiadam ci, on bierze nas wszystkich na utrzymanie, zamiast wyliczenia posagu swéj córce.
— Mój ojcze dopoki jedna kropla krwi w żyłach moich pozostanie, nie będziesz od nikogo żadnéj pobierał jałmużny. Wszakże już tyle razy błagałem cię, ażebyś zarzucił swój sposób życia, przez to wzmocniłbyś moje siły do podołania skromnym twoim potrzebom przez większe oddanie się méj pracy.
— Ale, nieszczęśliwy chłopcze, jeżeli ty zachorujesz, jeżeli wiek uczyni mnie niezdolnym do zarabiania na życie, to w takim razie będę musiał pójść do szpitala!
— Ja mam ufność w mojéj odwadze, nie zachoruję i na niczém zbywać ci nie będzie; ale gdyby mnie nieszczęście zmusiło do zaślubienia panny Ramon, jabym umarł ze zmartwienia.
— Ludwiku, to nie jest szczéra odpowiedź.
— Bardzo szczéra, mój ojcze. W twojém
Strona:PL Sue - Milijonery.djvu/115
Wygląd
Ta strona została przepisana.