— Czerwony nos? Przyznaj sam, że byłem bardzo dla niego pobłażający!
— Przekonany jestem, że ty porzucisz z czasem twoje względem niéj uprzedzenie.... Wierzaj mi, panna Ramon jest z liczby tych osób, które trzeba gruntownie poznać ażeby je należycie ocenić.... Powtarzam ci, że to jest kobiéta stałego charakteru i przykładnej pobożności; powiédzże sam, czy można coś więcéj żądać na matkę rodziny?
— Na matkę rodziny? — powtórzył Ludwik, który nie domyślając się aż dotąd co mu zagrażało, teraz zaczynał doznawać pewnéj obawy, — na matkę rodziny? a co mnie tam do tego, czy panna Ramon będzie dobrą lub złą matką rodziny!
— Powinno cię to więcéj obchodzić jak kogokolwiek.
— Mnie?
— Niezawodnie.
— I dla czegóż to? — zapytał Ludwik z obawą.
— Ponieważ mojém jedyném, najszczerszém gragnieniem, — rzekł starzec odważnie, — byłoby widziéć cię mężem panny Ramon.
— Ożenić się... z panną Ramon! — powtó
Strona:PL Sue - Milijonery.djvu/112
Wygląd
Ta strona została przepisana.