Strona:PL Sue - Marcin podrzutek.djvu/497

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

— A te małe łopatki... No, no, to takie delikatne, to się łatwo rozwiedzie, Ależ, do pioruna! milcz albo cię wykropię.
I machnęła dyscypliną.
Mimo téj groźby i tak energicznego rozkazu matki Major, która w téj chwili klękła mi na plecach swojém ogromném kolanem i chwytając mię za ramiona tak gwałtownie w tył pociągnęła, żem myślał iż mi kości pękają, znowu krzyknąłem z bólu.
— Marcinku, Marcinku, jeżeli nie będziesz grzeczny to się pogniewamy, rzekł la Levrasse patrząc na mnie zukosa.
— Łaski... litości... płacząc mówiłem do matki Major.
— Łaski!... łaski... taka to zwykle wasza śpiewka na wszelkie tony; uczymy ich zawczasu pracować, gratis dajemy im sposób do życia, a rzekłby kto że im kiszki prójemy, — z pogardą i gniewem zawołała matka Major; a potem zwracając się do mnie dodała:
— Cóż to, czy myślisz że cię trzymać, żywić i ubierać będziemy dla twoich pięknych oczu? Musisz przecie zarabiać na życie... i zarobisz do pioruna! zarobisz... jesteś dobrze zbudowany, młody, szczupły; będziesz się wyginał jak tamten, a może lepiéj; za dwa miesiące ręczę, że jak lalka potrafisz wykonać turecką przechadzkę i skok królika, nie mówiąc już o tém że będziesz chodził na rękach, głowa na