— Morderstwo? nie... Anglia prowadzi wojnę z Francyą; korzystać z zasadzki, podejścia, ażeby uderzyć na nieprzyjaciela, to jest prawem wojny.
Russell nic nie odpowiedział, zakrył twarz rękoma i pogrążył się w zamyśleniu.
Maltańczyk równie zdawał się jeszcze namyślać.
Obaj zatopieni byli w milczeniu, gdy w tem zadrżeli nagle usłyszawszy daleki turkot powozu, trzaskanie z bicza pocztyliona, i brzęk coraz wyraźniejszy dzwonków koni pocztowych.
Anglik spojrzawszy na swój zegarek, zawołał:
— Piąta godzina... to on zapewne... ten powóz przybywa z Dieppe.
I obaj rzucili się do okna, podnosząc jego firanki, ażeby lepiéj mogli dojrzeć.
Wkrótce spostrzegli stary zakurzony koczyk o dwóch siedzeniach, zaprzężony w parę koni który zatrzymał się przed pocztą na drugiéj stronie ulicy i prawie naprzeciwko oberży.
Po chwili, Anglik, zbladłszy okropnie z gniewu i rzuciwszy na ulicę okiem nieubłaganéj zemsty, zawołał:
Strona:PL Sue - Głownia piekielna.djvu/89
Wygląd
Ta strona została przepisana.