Przejdź do zawartości

Strona:PL Sue - Czarny miesiąc.djvu/407

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

Bałwany rozwierają zimne swoje łona i wołają do mnie: Mor~Nader‘ze, Mor-Nader‘ze, już jesteśmy gotowe... gdzie baron de Ker-Elliot ze swą bladą żoną?
Blady mech marski rozwija cienkie gałązki, gotując się do wieńczenia topielców i woła do mnie: Mar-Nader’ze, Mar-Nader’ze, jam już gotów — gdzie baron de Ker-Elliot ze swą bladą żoną?
I skały, na których burza zawiesza zsiniałe ciała topielców, prostując twarde swe grzbiety, wołają na mnie: Mar-Nader‘ze, Mor-Nader’ze, jużeśmy gotowe; gdzie baron de Ker-Elliot ze swą bladą żoną.
Kormorany, ostrząc swe dzioby zakrzywione, wyciągając szpony drapieżne, wytrzeszczają oczy zielone za nową zdobyczą, Wołają na mnie: Mor-Nader‘ze, Mor-Nader‘ze, gdzie jest baron de Ker-Elliot ze swą młodą żoną?
Łódko czarna, łódko moja, pocóż chcesz biec na przeciw zdobyczy; spójrz, oto już sama przybywa!
— Ewinie, Ewinie de Ker-Elliot, dlaczego tak się spóźniasz?
— Będziemy na czas.
— Kobieto, blada kobieto, dlaczego tak się spóźniasz?
— Po raz ostatni, sterniku śmierci chciałam skropić mogiłę mego dziecięcia.
— Ewinie, Ewinie de Ker-Elliot... to miesiąc czarny; zali nie zapomniałeś o modlitwie?.
— Sterniku, podnieś kotwicę!
— Kobieto, blada kobieto... babka twoja powiodła dziada na stracenie i śmierć, ty, zaś prowadzisz wnuka... Czyż i ty nie zapomniała o modlitwie?
— Sterniku, rozwijaj żagiel.
— Ewinie de Ker-Elliot, stało się wedle twej woli — podniesione kotwice... Blada kobieto, stało się wedle twej wioli — rozwinięty żagiel!...
— Naprzód!