Strona:PL Sue - Czarny miesiąc.djvu/400

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

się dokoła, jakby już widziała czyśćcowe upiory półgłosem rzekła do Ewina:
— Och, bracie, bracie, aż pot zimny mnie oblewa... Więc jutro... gdy pomrzemy... może i my, przebywając wiecznie ciemności Męki i może i za nami pójdą w pogoni zastępy umarłych.
Ewin pochylił głowę w zadumie.
— Wiesz, Tereso, często, bardzo często zapytywałem sam siebie, czy po śmierci odczuwamy te wszystkie same uczucia, co za życia... Religja nie uczy nas o tem.... Dziwne Chodziły mi o tem po głowie marzenia...
— Jutro, mój bracie nie będzie dla nas żadnych tajemnic... Jutro będziemy wiedzieli więcej, niż ktokolwiek na ziemi — to jedno przynajmniej pociesza w śmierci.
— Mnie życia nie żal, ale ciebie, ciebie...
Teresa z łagodnym uśmiechem, wychudłą rączką zatkała usta Ewinowi i rzekła:
— No, ciągnij dalej historję Tiny.
Ewin ucałował rękę żony i mówił o przybyciu Tiny na zamek barona:

Słudzy donieśli baronowi, że Tina, którą brat sprzedał, już przybyła...
Wnijdź, usiądź na stołku i czekaj na biesiadę...
Baron siedział na krześle wysokiem, przy kominie, w szatach czarnych, juko kormoran; włosy, brodę miał białe, a oczy mu płonęły, jak głownie.
— Oto, rzecze, dziewczyna, jakiej dawno mi było potrzeba...
— Pójdź moja piękna, a pokażę ci swoje bogactwa; pójdź ze mną, a policzymy złoto i srebro.
— Wolałabym w domu matki liczyć drwa na ogień.
— Obejdź wszystkie komory i wybierz sobie tę najpiękniejszą.
— Wołałabym płótno zgrzebne, ręką mej matki utkane.