Strona:PL Sue - Czarny miesiąc.djvu/258

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

jest piękna.... ale nieco oryginalna... przytem odebrała piękną edukację... ma guwernantkę angielkę i... sam to mogłeś zaobserwować i przyznać, panie de Ker Elliot...
Ewin odzyskał przytomność i odpowiedział z całą szczerością:
— Mnie pańska córka wydała się bardziej, niż piękną... W całem mem życiu nie widziałem fizjognomji tak wyrazistej i wyruszającej, rysów również regularnych...
— Pan mi schlebiasz doprawdy... lecz, gdyby te pochlebstwa choćby w połowie były prawdą... zawsze sprawia mi to przyjemność... Wyobraź pan sobie, ile razy rozmawiałem, z jakim młodym człowiekiem o mojej córce, pierwszym ich pytaniem było zawsze, w tej czy innej formie: a ile też będzie miała posagu?
— Ach, panie!
— Czyż to pana zadziwia? Wiadomo przecież powszechnie, że mam piękny majątek i, chociażbym nawet nie wiele dał za życia, to po mojej śmierci można, się spodziewać wspaniałej schedy. Ale nie, oni obcą zaraz, mówią o posagu, myślą o posagu, marzą o posagu — to ich jedyny ideał — tak zresztą wszędzie! Ach, mój panie de Ker-Elliot, gdybyś wiedział, jak nieszczęśliwy jest ojciec, mający córkę na wydaniu! I pan Dunoyer westchnął ciężko, patrząc z pod oka na Ewina i obserwując wrażenie, jakie na nim sprawią te utyskiwania.
Otrzymanie ręki Teresy wydawało się Ewinowi czemś tak niedosiężnem, że chociaż bankier wyraźnie podsunął mu tę myśl, baron niczego się nie domyślał i znowu odpowiedział z całą naiwnością:
— A jednak sądzę, że mając córkę, obdarzoną tyloma przymiotami, można przecież wybierać, ile się chce.
— Czyżbym się omylił — pomyślał pan Dunoyer. — No, ale ci bretończycy zawsze mieli bawole, ciężkie głowy.
I ciągnął dalej.
— Zapewne, że mogę wybierać, drogi mój panie de