Strona:PL Sue - Czarny miesiąc.djvu/168

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

chać się na wspomnienie kawału malowanej deski, który nabawił go takiego niepokoju.
Tajemnicze pojawienie się na nowo spalonego obrazu wydawało się teraz Ewinowi czemś rzeczywiście niezrozumiałem, ale zgoła niezłowróżbnem, ani nadprzyrodzenem. Myślał o projektach matrymonjalnych księdza de Keronëllen i medytował, że owe dwie jego kandydatki, chociaż nie były czarująco piękne, miały przecież swoje powaby; jedna z nich, świeża i wesoła brunetka poczynała już zajmować w sercu barona miejsce, niegdyś owładnięte przez niesamowity portret.
W tym nastroju Ewin napisał długą epistołę do swego mentora, z dodaniem kilku serdecznych słów do Les-en-Goch‘a i jego małżonki. Po przeczytaniu tego listu, pleban omal z sutanny nie wylazł z radości, zaś starzy słudzy płakali z rozczulenia, uwłaszcza, że pen-kan-ger zapowiedział rychły już swój powrót na zamek.
Pragnąc poznać nieco życie Paryża i przypatrzeć się osobliwościom miasta, zwłaszcza zaś okazałym gmachom, Ewin postanowił zabawić w nim przez dwa tygodnie; potem będzie miał co opowiadać w swej drogiej Bretanji całe życie! Jedynem, co budziło w młodym baronie niechęć, to konieczność wzięcia udziału w owym bankiecie w Pie Cancale, na który miał go zaraz odtransportować jego kuzyn. To przyjęcie zgóry już wydawało mu się monstrualną orgją.
Doprawdy, czyż warto było opuszczać samotne, surowe brzegi Anmoryki, aby znaleźć się na uczcie, wydawanej swym metresom i ich koleżankom przez człowieka żonatego, który szydzi publicznie z przywiązania do żony, szydzi z wszelkich zasad moralnych, człowieka, który dziś rano zabił w pojedynku przeciwnika? Dla młodzieńca o zasadach Ewina, musiało to być czemś koszmarnem.
Nie było atoli rady, musiał szykować się na tę recepcję Sardanapala. Idąc za radą swego przewodnika, nasz bre-