Strona:PL Sue - Artur.djvu/691

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

W téj to części mieszkam.
Tam to chronię się podczas skwaru dziennego: gdyż okna jego wychodzę na północ, i panuje w nim chłód roskoszny.
Story uplecione z wonnego sitowia i na wpół zapuszczone, dozwalają zarazem cieszyć się widokiem zewnętrznym, i pozostawać w łagodnéj ciemności.
Ściany, powleczone gipsem srebrnawym, podobnym do olbicia z białego atłasu, maję po sobie szerokie pasy, naprzemian lila i zielone, na których wypisane są złotemi literami, niektóre myśli z Koranu.
Sufit, bogato malowany, podzielony jest także na kwadraty lila i zielone, ozdobne w lekkie złocone arabeski. Miękki kobierzec perski okrywa posadzkę, W końcu tego pokoju, snop przezroczystéj wody wytryska z kadzi wyłożonéj jaspisem wschodnim, i nazad doń spada w kaskadę z łagodnym szmerem; wielkie wazony chińskie, błękitne i złote, pełne kwiatów, na których przychodzą siadać delikatnie oswojone gołębie, otaczają tę fontannę, a aromatyczne wyziewy, wydobywające się z tych ogromnych bukietów, dochodzę aż do mnie, jak woń wilgotnawa.
Potém, trzebaż wyznać tę szkaradę? zmysło-