Strona:PL Sue - Artur.djvu/426

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

jeszcze ubarwić nawet nasze najbledsze znudzenia.
W większéj części z pomiędzy dni takowych, dzięki szczęśliwemu dziwactwu losu, które ma niekiedy upodobanie wznosić człowieka, aż do najwyższego szczytu szczęścia; w tych dniach słonecznych, wszystko co nam się przytrafia, nietylko odpowiada naszym życzeniom, lecz jeszcze niejako najcudowniéj jest otoczone, jeśli tak wyrazić się podobna.
I któż w życiu swojém niemiał dnia słonecznego? jednego z tych dni, w których wszystko, wydaje się być szczęśliwém i świetném, w których dusza zalana jest niewysłowioną szczęśliwością, w których nieraz natura sama zdaje się nieść świetny swój hołd naszemu szczęściu? Jeśli głos od dawna ukochany powie ci ze drżeniem: — Do zobaczenia! dziś wieczorem!! — tego wieczora, niebo koniecznie musi być czyste, lasy zielone i cieniste, kwiaty świetne, powietrze przesycone woniami; nakonic, cudnym wypadkiem, wszystko co ci wpadnie w oczy jest uśmiechające i spokojne. Nic smutnego, nic posępnego, nieprzychodzi przyćmić twéj promienistéj ozanki. Trzebaż ci powiedzieć miłośnie, ile poisz się tą rzadką i niebiańską harmonią! wyrażenia rodzą się pełne świeżości i wdzięku; dowcip twój wesoły i świetny, błysz-