Strona:PL Sue - Artur.djvu/132

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

panna Zofia de Vevteuil odezwała się z roztrzepaniem do swéj przyjaciółki, spoglądając na mnie: — »Czy przypominasz sobie, Heleno, jakeśmy to drżały, biédne dziewczęta, kiedyś jego imieniny obchodziła
Helena mocno się zapłoniła, uczyniła poruszenie gniewu, i odpowiedziała opryskliwie przyjaciółce: »Nierozumiem cię.« Umilkła biedaczka, i powróciliśmy wszyscy bardzo smutni.
Nazajutrz, napotkawszy pannę de Verteuil w bibliotece, chciałem się dowiedzieć od niéj o znaczeniu słów, które wczoraj zdawały się tak wielkie wrażenie czynić na Helenie. Po długiém wahaniu się, wyznała mi wreście, że w klasztorze, każdego roku, Helena obchodziła moje imieniny z dziecinną uroczystością: przygotowania ograniczały się na kupieniu ogromnego bukietu, który przewiązywała piękną wstążką, na któréj potajemnie wyszyła mą cytrę; potém składała ten bukiet na wazonie marmurowym, który leżał uszkodzony w samotnymi zakątku ogrodu klasztornego, i przepędzała godziny rekreacyi modląc się przed tym bukietem, i błagając Boga o szczęśliwą podróż dla mnie.
Panna de Verteuil niemogła się dość naopowiadać obawy Heleny, wówczas gdy się lękała aby ją