sadkę na prowincji, u jakiego prywatnego poborcy. Niedawno nawet pewien życzliwy przyjaciel robi mi podobną propozycję; nie chciąłem jednak opuszczać księdza d‘Aigrigny, pomimo, że czyniona mi oferta przedstawiała znaczne korzyści... Wystaw tylko sobie pani: osiemset franków!... osiemset franków, stół i wszelkie wygody.. Ale, ponieważ jestem trochę odludek, wolałem mieszkać sobie na ustroniu... gdy jednak aż tyle mi dają, będę musiał zgodzić się na tę małą niedogodność.
Trudno wyrazić, z jaką bezczelnością Rodin wywnętrzał się ze swemi zamiarami przed panną de Cardoville, w której znikło ostatnie względem niego podejrzenie.
— Jakto, panie? — rzekła do jezuity z pewnem zajęciem — zamierzasz pan opuścić Paryż?
— Tak się spodziewam, droga pani, a to... — mówił tonem tajemniczym — a to z wielu powodów... lecz najdroższą byłoby dla mnie rzeczą, — dodał tonem poważnym, przejętym, i spoglądając na Adrjannę z rozczuleniem — gdybym przynajmniej uniósł z sobą przekonanie, iż pani czujesz życzliwość dla mnie za to, że, z samego odczytania rozmowy pani z księżną Saint-Dizier, odgadłem w pani zdolności i przymioty, które w naszych czasach niełatwo znaleźć w młodej osobie z takich sfer towarzyskich i w takim, jak pani wieku... A widok pani uzupełnił wyobrażenie, jakie sobie o pani stworzyłem...
— Czyż być może?... prawdziwie... pan mnie coraz bardziej zadziwiasz...
— Nie pojmuję, z jakiego powodu?... wszak tylko szczerze spowiadam się przed panią z mych wrażeń; teraz, naprzykład, doskonale pojmuję namiętne upodobanie pani do wszystkiego, co jest piękne, pogardę dla wielu zwyczajów, którym podlegać musi kobieta; tak jest, teraz lepiej jeszcze pojmuję szlachetną dumę, z jaką spoglądasz na ten tłum mężczyzn, próżnych, zarozumiałych, śmiesznych, dla których kobieta jest stworzeniem zawisłem, podległem
Strona:PL Sue - Żyd wieczny tułacz.djvu/786
Wygląd
Ta strona została skorygowana.