Faryngea, urodzony w Indjach, wiele podróżował i miał stosunki z wieloma domami handlowymi europejskimi w różnych częściach Azji, mówił bardzo dobrze po angielsku i po francusku, przenikliwy, przezorny, roztropny, doskonale się ucywilizował. Zamiast odpowiedzieć na zapytanie Rodina, wpatrywał się weń przenikliwem okiem.
Rodin, zniecierpliwiony tem milczeniem i przeczuwając, że przybycie Faryngei, ma jakiś pośredni związek z Dżalmą, powtórzył udanym tonem oziębłości.
— Z kim mam zaszczyt mówić?
— Nie poznajesz mnie pan?
— Nie przypominam sobie, abym kiedy miał szczęście widzieć pana — odpowiedział Rodin ozięble.
— A ja pana poznaję, widziałem pana w zamku Cardoville w dniu rozbicia się statku parowego i trzymasztowego okrętu.
— W zamku Cardoville?... być może... w rzeczy samej, byłem tam podczas tego wypadku.
— W owym dniu zawołałem na pana po nazwisku. Pan zapytałeś mnie, czego żądam... ja zaś odpowiedziałem: teraz niczego nie żądam... bracie... później wiele żądać będę... Nadszedł czas... przychodzę żądać od pana wiele...
— Mój kochany panie pragnąłbym wiedzieć wprzód, z kim mam przyjemność mówić?... wszedłeś tu pan pod pozorem posłannictwa od pana Josue Van-Dael... czcigodnego negocjanta w Batawji, i...
Strona:PL Sue - Żyd wieczny tułacz.djvu/618
Wygląd
Ta strona została skorygowana.
III.
DWAJ BRACIA DOBREGO UCZYNKU.