Strona:PL Sue - Żyd wieczny tułacz.djvu/600

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

nyny żołnierz. — Zawołać na chybił trafił... jeśli nie trafimy w okna właściwe zrobi się hałas.
— Boże mój, Boże! — utyskiwał kowal.
— A czas ucieka — przerwał żywo Dagobert — trzeba ryzykować... Zawołam głośno Różę albo Blankę; zrozpaczone dziewczęta pewno nie śpią... Usłyszawszy mój głos, zerwą się... Ta, która mieszka na piętrze, zaraz się spuści po prześcieradle i za pięć minut tu będzie... a ta, która mieszka na dole, jeśli w jej oknie niema kraty, natychmiast będą przy nas, a jeśli jest krata, wyłamiemy ją...
— Ależ, ojcze, głośno wołać? Jak usłyszą, wszystko będzie stracone.
— Zanim sprowadzą stróżów i pootwierają kilkoro drzwi... dzieci wydostaną się.
— Mam, ojcze, sposób!... — zawołał nagle Agrykola — i to sposób pewny... Garbuska mówiła, że panna Adrjanna rozmawiała z Różą i Blanką na migi... Musi więc wiedzieć, w których oknach mieszkają.
— Dobrze mówisz... Trzeba wpierw iść do niej...
Parkan był niedaleko; Agrykola odrazu wysadził trzy deski i otworzył wejście.
— Zostań tu, ojcze, i pilnuj — rzekł kowal, przełażąc do ogrodu doktora Baleinier.
Okno, o którem mówiła Garbuska, łatwo było poznać. Szerokie i wysokie, miało nad sobą pewien rodzaj wystawki, bo dawniej były tu drzwi, które zamurowano do trzeciej części wysokości. Okno było zakratowane, ale dosyć rzadko.
Agrykola, zbliżywszy się do okna, widział, że w pokoju było ciemno; lecz w tylnej ścianie, przez drzwi nawpół roztwarte, widać było światło. Kowal, domyślając się, że panna de Cardoville jeszcze nie śpi, lekko zapukał. W kilka sekund otworzyły się drzwi drugiego pokoju. Panna de Cardoville wyszła z drugiego pokoju... Świeca, którą trzymała w ręku, dobrze oświetlała jej uroczą