Strona:PL Strindberg - Samotność.djvu/79

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

Wtem pewnego ranka przy śniadaniu wchodzi pokojowa, mówiąc: — Pański syn był tu ale powiedziałam, że pan jeszcze nie wstał.
— Mój syn?
— Tak, — tak mówił.
— Ależ niemożliwe! — Jakże wyglądał?
— Wysoki... i powiedział, że się nazywa X. i że przyjdzie później.
— Na ileż lat wyglądał?
— Młody panicz, siedemnaście — a może osiemnaście lat...
Oniemiałem z przestrachu. Dziewczyna wyszła.
Więc jeszcze nie koniec! Przeszłość powstała z grobu, który tak dobrze był przysypany i porósł już dawno trawą. Mój syn, który w dziewiątym roku życia wyjechał do Ameryki w odpowiedniem towarzystwie i o którym myślałem, że znajduje się w dobrych rękach, na szerokim świecie! Co się stać mogło? Bez wątpienia jakieś nieszczęście a może i niejedno.
Jakiem będzie spotkanie? Owa przerażająca chwila poznania, kiedy napróżno szukamy dobrze sobie znanych rysów twarzy dziecięcia, tych rysów, które od kołyski staraliśmy się uczynić najbardziej ludzkiemi. Dziecku usiłuje się pokazać tylko piękne swoje strony i w ten sposób otrzymuje się w tej plastycznej, dziecięcej twarzyczce odbicie najlepszej cząstki swego ja, które to odbicie kocha się jako nowe i lepsze wydanie siebie samego. Teraz mia-