wtóre zdaje mi się że jego włosy zbyt gładko leżą, aby nie miały budzić podejrzenia, moje zaś nastroszone są ponad wszelką wątpliwość.
Spotykam też drugiego, posiadającego tę miłą własność, że jest mi całkiem nieznany. Stanowczo ma przeszło sześćdziesiątkę i siwy jest zupełnie. W początkach naszej znajomości zdawały mi się znajome niektóre rysy w jego twarzy melancholicznej, niektóre linie jego postaci, to też zbliżałem się do niego ze wspułczuciem i sympatyą. Wyobrażałem sobie, że musiał poznać gorycz życia w najzłośliwszej formie, że walczył i widocznie przegrał i że obecnie żyje w czasie, który niespostrzeżnie wyrósł, pozostawiając go daleko za sobą. Nie mógł on porzucić swoich młodzieńczych ideałów, gdyż były mu drogie, przytem był przekonany, że słuszność jest po jego sttonie... Biedak? Myśli, że on obrał dobrą drogę a współcześni jego puścili się na bezdroża... to tragiczne!
A gdy pewnego razu spojrzałem mu w oczy, odkryłem, że mnie nienawidzi; może dlatego, że w moim wzroku wyczytał litość a ta boli najbardziej. Po prostu wrzało w nim, ilekroć się ze mną spotkał. Zresztą, nie jest niemożliwe, iż bezwiednie dotknąłem jego lub kogoś z jego blizkich, niezręcznie wcisnąłem się w jego życie... albo może go nawet znałem niegdyś? Nienawidzi mnie i dziwna, zdaje mi się, jakgdybym zasługiwał na tę jego nienawiść, ale nie chcę więcej spotykać się z jego oczyma, gdyż one kłują i dręczą moje sumienie. Być też
Strona:PL Strindberg - Samotność.djvu/23
Wygląd
Ta strona została uwierzytelniona.