Strona:PL Stevenson Dziwne przygody Dawida Balfour'a.djvu/92

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

parł kapitan — ale to wszystko kosztować musi dużo pieniędzy.
— Nie, panie, nie jestem chorągiewką na dachu; nie zmieniam przyrzeczenia: trzydzieści gwinei za dowiezienie mnie na przeciwne wybrzeże, sześćdziesiąt za wysadzenie w Linnhe Loch.
— Jak widzisz — rzekł Hoscason — jesteśmy w odległości kilku godzin jazdy od Ardnamarichen; daj pan sześćdziesiąt gwinei za dowiezienie cię do tej miejscowości.
— Ja dla pańskiej fantazji mam narażać się na spotkanie z czerwonymi mundurami? — zawołał Alan. — Jeśli chcesz zarobić sześćdziesiąt gwinei, zarób je uczciwie i wysadź mnie w oznaczonym punkcie.
— Narażałoby to statek, a z nim i bezpieczeństwo waszego życia — dowodził kapitan.
— Możesz się godzić lub nie, jak ci się spodoba.
— Czy mógłbyś pan w potrzebie kierować dwumasztowcem? — zapytał marszcząc brwi kapitan.
— Rzecz to wątpliwa — odparł Alan — jestem więcej obeznany z bronią, jak mogłeś sam się o tem przekonać, aniżeli z żeglugą. Podróżowałem jednak często wzdłuż tych wybrzeży i znam je dokładnie.
Kapitan potrząsał głową, marszcząc ciągle czoło.