Strona:PL Stevenson Dziwne przygody Dawida Balfour'a.djvu/32

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

na jego żądanie. Zaprowadziłem go do jego pokoju, zamknąłem drzwi na klucz i klucz schowałem do kieszeni; potem wróciłem do kuchni, rozpaliłem na kominie tak suty ogień, jaki nie jaśniał tu pewno od lat dawnych, poczem otuliwszy się pledem, położyłem się na skrzynkach i zasnąłem spokojnie.

V.
Udaję się do przystani Królowej.

Całą noc deszcz padał, zrana ostry wiatr napędził chmury od północno-zachodniej strony, mimo to poszedłem wykąpać się w sadzawce w ogrodzie; orzeźwiony kąpielą, przy roznieconym na nowo ogniu rozważałem położenie moje.
Nie można było wątpić o wrogiem względem mnie usposobieniu stryja, który gotów był poruszyć niebo i ziemię dla pozbawienia mnie życia; byłem jednak młody, sprytny i, jak większa część chłopców, na wsi wychowanych, pokładałem wielką ufność we własne siły. Przyszedłem do drzwi stryja ubogim dzieckiem prawie, jego chytrość i zawziętość uczyniły ze mnie ostrożnego, przebiegłego człowieka, pragnącego wziąć górę nad nędznym starcem i kierować nim wedle woli.
Siedząc tak przed ogniem, uśmiechałem się sam do siebie, w wyobraźni widziałem się już panem tajemnic stryja, narzucającym mu wszechwładnie rządy moje.