Strona:PL Stevenson Dziwne przygody Dawida Balfour'a.djvu/25

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

— Dawidzie — odezwał się w końcu — myślałem — przerwał znowu i po długiej pauzie dodał — o małym podarku, przeznaczonym dla ciebie zanim przyszedłeś na świat, to jest obiecanym twemu ojcu. Oh! żadne z prawa przypadające dziedzictwo, rozumiesz, dobrowolna, wspaniałomyślna ofiara. Trzymałem małą sumkę tę osobno, co stanowiło wielki w budżecie moim uszczerbek, ale obietnica jest obietnicą. Sumka wrosła w ten sposób do cyfry... — wstrzymał się i zawahał — do okrągłej cyfry czterdziestu funtów — słowa te wyrzekł, patrząc na mnie przez ramię i dorzucił ostrym tonem — szkockich!
Funt szkocki ma wartość angielskiego szylinga, różnica zatem wielka; domyślałem się że cała ta historyjka była wierutnem kłamstwem, nie wiadomo w jakim celu wymyślonem, odpowiedziałem więc z szyderstwem:
— Eh! zastanów się pan; nie wątpię, że mówisz o funtach szterlingach.
— Jak rzekłem — potwierdził stryj — funty szterlingi. Zechciej wyjść za drzwi na chwilę i zobaczyć, jaka tam pogoda na dworze, a ja tymczasem wydobędę pieniądze i zawołam cię z powrotem.
Spełniłem jego wolę, śmiejąc się w duchu. Noc była ciemna, zaledwie parę gwiazdek świeciło na niebie. Stojąc przed domem, po-