Strona:PL Stevenson Dziwne przygody Dawida Balfour'a.djvu/24

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

— To był jedyny brat, jakiego miałem — dodał głosem bezdźwięcznym; podniósł łyżkę i trzęsąc się ciągle, jeść zaczął.
Nagłe wzruszenie jego, spowodowane niby silnem przywiązaniem do zmarłego ojca mego, przejmowało mnie zarazem obawą i nadzieją; obawą, czy czasem stryj nie jest chory umysłowo i nie miewa napadów furji; nadzieją, bo w pamięci mojej snuły się wspomnienia zasłyszanej niegdyś legendy o biednym, wydziedziczonym chłopcu i złym krewnym, któw końcu oddać musiał prawemu dziedzicowi zagrabione dziedzictwo. Dlaczegóż bowiem stryj zatrzymywał koniecznie u siebie ubogiego synowca, jeśli nie z obawy przed nim?
Powziąwszy takie, nieuzasadnione wprawdzie, a jednak utrwalające się coraz bardziej w umyśle moim podejrzenie, zacząłem naśladować zachowanie stryja, rzucając również z ukosa spojrzenia i siedzieliśmy obok siebie, jak czatujące na siebie wzajem dzikie zwierzęta.
Nie przemówił już do mnie ani słowa; zajęty był, zdaje się, układaniem w głowie jakichś planów a im dłużej przypatrywałem mu się, tem silniejszego nabierałem przekonania, że te plany były dla mnie nieprzyjazne.
Gdy kończył jeść, wyjął fajkę, nałożył ją tytoniem, przysunął w róg komina krzesło, i zaczął palić, obrócony do mnie plecami.