Strona:PL Stevenson Dziwne przygody Dawida Balfour'a.djvu/196

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

chwilę do namysłu! — krzyknął stryj, porwawszy się na nogi. Jestem prostym człowiekiem, a nie tancmistrzem i staram się, o ile mogę, być grzecznym. Wstydź się swych gróźb. Wnętrzności — powiadasz? A gdzież ja będę i gdzie będzie mój pistolet?
— Proch i twoje stare ręce mają się tak do stali Alana, jak ślimak ma się do jaskółki. Zanimby twój trzęsący się palec znalazł kurek, rękojeść mego sztyletu sterczałaby już w twej piersi.
— Może to prawda — rzekł stryj. Niech więc będzie, jak ty chcesz, nie sprzeciwię się. Powiedz mi, wiele żądasz, a może przyjdzie między nami do zgody.
— Tymczasem żądam tylko otwartości krótko mówiąc: czy chcesz, żebyśmy chłopca sprzątnęli, czy też, żebyśmy go trzymali?
— O zmiłuj się! — krzyknął Ebenezer — tak mówić nie można!
— Zabić, czy trzymać? — naciskał Alan.
— Trzymać, trzymać! — jęczał stryj — nie chcę przelewu krwi.
— No, jak się panu podoba. Ale to drożej kosztować będzie!
— Drożej? Więc wolicie splamić się zbrodnią?
— Jedno i drugie jest zbrodnią. A zabić jest łatwiej i bezpieczniej. Trzymać chłopca będzie ciężkiem zadaniem.
— Jednak chcę, żeby go trzymać — odpowiedział stryj. — Nigdy nie byłem w otwartej sprzeczności z moralnością i nie zacznę nim być teraz, dla przyjemności dzikiego górala.
— Jesteś pan dziwnie skrupulatny.
— Jestem człowiekiem, posiadającym zasady — powiedział prostodusznie Ebenezer — a jeżeli za to mam płacić, to zapłacę! Zresztą, wszak to syn mego brata.
— No, tak, tak, dobrze, a teraz co do ceny. Nie łatwo mi ją oznaczyć, wprzód chciałbym być poinformowany co do pewnych faktów. Naprzykład chciałbym wiedzieć, wiele od pana dostał Hoseason za pierwszą przysługę?
— Hoseason! — krzyknął stryj, zaskoczony znienacka — a to za co?
— Za porwanie Dawida.
— To kłamstwo! ohydne kłamstwo! On nigdy nie był porwany, skłamał, kto to powiedział! Porwany! pojechał z własnej woli!
— Nie jest to ani moją, ani pańską winą że Hoseason jest człowiekiem, któremu ufać nie można.
— Co przez to rozumiesz? — krzyknął Ebenezer — czy Hoseason mówił?