Strona:PL Stevenson Dziwne przygody Dawida Balfour'a.djvu/194

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

— I mnie się tak zdaje rzekł Alan — że byłoby to lepiej, lecz w tem kwestja, czy ja się na to zgodzę. Powiem panu stanowczo, że tu, na progu, rozmówimy się w tej sprawie. Tu, lub nigdzie. Wiedz pan, że jestem nieugięty, równie jak pan, i że mówisz z gentlemanem z lepszej, niż sam jesteś, rodziny.
Ta zmiana frontu zbiła Ebenezera z tropu; długą chwilę zastanawiał się, potem rzekł:
— Niech i tak będzie, gdy inaczej być nie może. — I zamknął okno.
Schodzenie ze schodów zajęło mu dużo czasu, a otwieranie wszystkich ryglów jeszcze więcej. Na każdym schodzie i przy każdym ryglu przystawał, drżąc z obawy. W końcu jednak usłyszeliśmy skrzypnięcie zawiasów i stryj wysunął się ostrożnie na zewnątrz i usiadł u góry na schodach, z pistoletem w ręku.
— A teraz, pamiętaj o tem, że jeżeli się na krok zbliżysz, to cię zastrzelę.
— Bardzo uprzejme wezwanie bez wątpienia — rzekł Alan.
— Tak, gdyż przeczuwam zasadzkę i muszę się mieć na baczności. A teraz, gdy się już wzajemnie rozumiemy, możesz wymienić swój interes.
— Otóż — mówił Alan — pan, który masz tak bystre pojęcie, spostrzegłeś zapewne, że jestem obywatelem Górnej Szkocji. Nazwisko moje do rzeczy nie należy. Przyjaciele moi zamieszkują prowincję, blizką wyspy Mull, o której niewątpliwie słyszałeś. W tych stronach rozbił się okręt, a nazajutrz, gdy jeden z mych przyjaciół szukał szczątków tego okrętu na wybrzeżu, spostrzegł nawpół utopionego chłopca. Przywrócił go do przytomności i umieścił w ruinach zamku, gdzie pozostaje do dzisiejszego dnia. Pociąga to za sobą wielki koszt dla nas wszystkich. Przyjaciele moi są jeszcze nieco dzicy i nie bardzo liczą się z prawem. Gdy się dowiedzieli, że chłopiec posiada zamożnych przyjaciół, a szczególniej, że jest twoim rodzonym bratankiem, panie Balfour, żądali, żebym pana odwiedził i rozmówił się z nim w tym przedmiocie. Odrazu muszę panu powiedzieć, że jeżeli nie będzie między nami zgody na pewne warunki — to prawdopodobnie... mógłbyś go już więcej nigdy nie zobaczyć! Gdyż moi przyjaciele — dodał Alan z prostotą — wcale nie są ludźmi zamożnymi.
Stryj odchrząknął:
— Nie bardzo mi na tem zależy. On był