Strona:PL Stevenson Dziwne przygody Dawida Balfour'a.djvu/191

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

nem i zemną, gdyż prawdopodobnie służyć nam będziesz za świadka.
— Co, panie? — krzyknąłem po wyjściu pisarza, — zgadzasz się na to?
— Widocznie, że tak, — rzekł, napełniając swą szklankę. — A teraz, dosyć już o interesie. Sam widok mego pisarza przypomina mi małą historyjkę, która zdarzyła się parę lat temu. Umówiłem się z tym niedołęgą, że spotkamy się przy krzyżu Edynburskim. Każdy z nas poszedł w swoją stronę, a gdy nadeszła czwarta, Torrance, który wypił trochę za wiele, nie poznał swego pana, a ja zapomniawszy okularów, bez których jestem prawie ślepym, nie poznałem własnego pisarza! — I roześmiał się serdecznie. Zauważyłem, że był to dziwny zbieg okoliczności, i uśmiechnąłem się przez grzeczność. Niezmiernie dziwiło mnie jednak, ze przez całe popołudnie wracał do tej anegdotki, i powtarzał ją ze śmiechem, i z nowemi szczegółami; nie wiedziałem, co mam o tem myśleć i wstydziłem się za jego nierozsądek.
Gdy nadszedł czas spotkania się mego Alanem, wyszliśmy z domu; pan Rankeillor i ja pod rękę, a Torrance za nami, z dokumentem w kieszeni i z koszykiem w ręku.
Przez całe miasto prawnik kłaniał się prawo i w lewo. Wreszcie minęliśmy domy i skierowaliśmy się wzdłuż portu ku Hawes Inn i ku słupowi przy promie. Było to to samo miejsce, gdzie rozpoczęły się moje nieszczęsne przygody. Nie mogłem bez wzruszenia patrzeć na te miejsca: przypominały mi one, wielu to z tych, którzy tu ze mną wtedy się znajdowali, zginęło! Ransome, Shuan, i ci biedni... biedni, którzy wraz okrętem poszli na dno! Wszystkich ich — nawet okręt — przeżyłem, i wyszedłem bez szwanku.
Gdy tak pogrążony byłem w wspomnieniach, Rankeillor wydał nagle okrzyk, i zaczął szukać po kieszeniach i śmiać się.
— Cóż to? — zawołał — po tem wszystkiem, com powiedział, zapomniałem jednak mych okularów.
Teraz cel jego anegdoty stał się dla mnie jasnym; zrozumiałem, że umyślnie zostawił okulary w domu, aby módz użyć pomocy Alana dla swoich zamiarów, a nie mieć potrzeby poznania go.
Gdy minęliśmy Hawes, (na progu oberży poznałem gospodarza, palącego fajkę i dziwiłem się, że się nie postarzał) p. Rankeillor zmienił porządek, w jakim szliśmy dotąd: sam postępował z tyłu z Torrance’m, a mnie wysłał naprzód, jakby na rekonesans. Wszedłem