Strona:PL Stevenson Dziwne przygody Dawida Balfour'a.djvu/182

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

mem, który posiadał piękne lustrzane szyby, kwieciste słomianki na progach i świeżo malowane ściany. Pies myśliwski siedział na schodkach; wyglądał, jakby był u siebie w domu; zazdrościłem temu niememu bydlęciu.
Nagle drzwi się rozwarły i w nich ukazał się czerstwy, poważny człowiek o przenikliwym, lecz uprzejmym wyglądzie, w wypudrowanej peruce i okularach.
Moje smutne położenie było tak widoczne, że każdy, kto mnie ujrzał, musiał zwrócić na mnie uwagę. I ten gentleman, uderzony widocznie moją powierzchownością, zbliżył się do mnie i spytał, co mi jest i czego szukam.
Odpowiedziałem, że przybyłem do Queensferry w interesie i, zdobywszy się na odwagę, prosiłem, żeby mi wskazał adres pana Rankeillora.
— Co? — rzekł — z jego właśnie domu wychodzę i dziwnym trafem ja sam nim jestem.
— Kiedy tak, panie, to proszę o łaskawą audjencję.
— Nie znam cię, młodzieńcze, ani z nazwiska, ani z wyglądu — rzekł.
— Nazywam się Dawid Balfour.
— Dawid Balfour — powtórzył głosem, wyrażającym zdziwienie. — A zkądże ty wracasz, panie Dawidzie Balfour? — spytał, przypatrując mi się ostro.
— Wracam z dalekich, obcych stron, panie, lecz sądzę, że byłoby lepiej o tem w mieszkaniu pomówić.
Zastanawiał się chwilę, spoglądając to na mnie, to na dom swój.