Strona:PL Stevenson Dziwne przygody Dawida Balfour'a.djvu/165

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

— Otóż ten mały człowiek, odwróciwszy na chwilę ich uwagę odemnie, krzyknął, żebym ratował się ucieczką. Korzystając z rady, zacząłem uciekać.
Odwróciwszy raz głowę, zobaczyłem, że wszczęli między sobą bójkę na pięście i jeden z bijących się leżał już na ziemi. Wrócić się nie mogłem: w tej stronie wyspy Mull nie brakuje Campbellistów, co było dla mnie bardzo niebezpiecznem, inaczej, nie byłbym pozostawił bez pomocy małego Riacha, i nie byłbym zaniechał szukania ciebie.
Komicznem było, że Alan ciągle kładł nacisk na mały wzrost Riacha, gdy ten dorównywał mu prawie wzrostem.
— Puściłem się cwałem naprzód, — mówił dalej, a gdy kogo spotkałem, krzyczałem, że przy brzegu są szczątki rozbitego okrętu. Nikt więc nie zatrzymał się, wszyscy kierowali się pędem ku wybrzeżu. Mogłem spokojnie uciekać, a oni darmo się przelecieli.
Uważali to z pewnością za krzywdę dla siebie, że okręt utonął w całości, nie rozbiwszy się, aby szczątkami wzbogacić się mogli. Dla ciebie było to także niefortunnem, bo, czyniąc na wszystkie strony poszukiwania za szczątkami, prędko byliby cię odnaleźli.