Strona:PL Stendhal - Pustelnia parmeńska tom II.djvu/74

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

zorca mieli sypiać w trzechstopowej przestrzeni między kamieńnemi płytami posadzki a drewnianą podłogą, na której więzień nie mógł uczynić kroku, aby nie być słyszanym.
Otóż, w chwili gdy Fabrycy przybył, pokoik Biernego posłuszeństwa zajęty był przez setkę olbrzymich szczurów, które pierzchły w rozmaitych kierunkach. Pies, bonończyk krzyżowany z foxem, nie był piękny, ale okazał się nader zwinny. Uwiązano go na kamienych płytach pod podłogą; ale kiedy poczuł szczury przebiegające mu przed nosem, zaczął się tak miotać, iż w końcu uwolnił głowę z obroży. Wówczas nastąpiła cudowna bitwa, której hałas obudził Fabrycego z najsłodszych marzeń. Szczury, które zdołały się ocalić przed pierwszem natarciem schroniły się do drewnianej izdebki; pies przebiegł za niemi sześć stopni prowadzących od kamiennej podłogi do szałasu Fabrycego. Wówczas zaczął się zgiełk o wiele przerażliwszy: klatka trzęsła się do fundamentów. Fabrycy śmiał się jak szalony, płakał ze śmiechu; dozorca Grillo, niemniej rozbawiony, zamknął drzwi; pies, goniąc za szczurami, nie spotykał żadnej zapory, gdyż pokój był zupełnie nagi; skoki tego myśliwca mógł krępować jedynie żelazny piec w kącie. Skoro pies pokonał wszystkich wrogów, Fabrycy zawołał go, popieścił, zdołał pozyskać jego sympatję. Jeżeli kiedy ujrzy mnie skaczącego przez mur, pomyślał Fabrycy, nie będzie szczekał. Ale rachuba ta była jedynie pozorem: w obecnym stanie ducha, zabawa z psem sprawiła mu niezmierną przyjemność. Przez jakiś dziwny poryw, nad którym się nie zastanawiał, tajemna radość rozlewała się w jego duszy.
— Jak się nazywasz? spytał Fabrycy dozorcy, nauganiawszy się dosyta z psem.
— Grillo, do usług Waszej Ekscelencji we wszystkiem czego regulamin dozwala.
— Zatem, drogi Grillo, niejaki Giletti chciał mnie zamordować na gładkiej drodze; broniłem się i zabiłem go; zabiłbym go jeszcze raz, gdyby to było możliwe; ale, mimo to, pragnę wieść