Strona:PL Stendhal - Pustelnia parmeńska tom II.djvu/40

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

stróg ojca, odparła z nieświadomą minką, której sprzeciwiała się wymowa oczu.
— Nic nie wiem, Wasza Wielebność.
— Mego wielkiego wikarjusza, biednego del Dongo, który winien jest śmierci łotra Gilettiego tyle co ja, porwano z Bolonji, gdzie żył pod nazwiskiem Józefa Bossi; zamknięto go w cytadeli; przybył przykuty do bryczki, na której go wieziono. Któryś z dozorców, nazwiskiem Barbone, ułaskawiony swego czasu po zamordowaniu brata, chciał znęcać się nad Fabrycym; ale mój młody przyjaciel nie jest człowiekiem, któryby ścierpiał zniewagę. Rzucił o ziemię bezczelnika, za co wtrącono go do lochu, dwadzieścia stóp pod ziemią, nałożywszy mu kajdany.
— Kajdany, nie!
— A! więc pani wie coś, wykrzyknął arcybiskup. I z rysów starca pierzchnął wyraz zniechęcenia. Ale, przedewszystkiem, ktoś może podejść do okna i przerwać nam: czy byłabyś tak miłosierna, aby osobiście oddać don Cezarowi ten mój pasterski pierścień?
Dziewczyna wzięła pierścień, ale nie wiedziała, gdzie go schować dla pewności.
— Włóż go na wielki palec, rzekł arcybiskup; i włożył go jej sam. Mogę liczyć, że oddasz ten pierścień?
— Tak, Wasza Wielebność.
— Zechcesz mi przyrzec tajemnicę co do tego co jeszcze dodam, nawet w razie gdybyś nie chciała się przychylić do mojej prośby?
— Ależ tak, Wasza Wielebność, odparła dziewczyna, drżąc na widok posępnej powagi, jaką starzec przybrał nagle.
— Nasz czcigodny arcybiskup, dodała, może mi dać rozkazy jedynie godne jego i mnie.
— Powiedz don Cezarowi, że mu polecam mego przybranego syna; wiem, że zbiry nie zostawiły mu czasu na wzięcie brewiarza, proszę tedy don Cezara, aby mu dał swój, a jeżeli stryj pani zechce przysłać jutro do konsystorza, obowiązuję się zwrócić mu