Strona:PL Stendhal - Pustelnia parmeńska tom II.djvu/232

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

ale księżna, która chciała być uprzejma, poprosiła o czas do namysłu.
Zbyt długo byłoby tu przytaczać słowa niemal czułe i pełne nieskończonej wdzięczności, w jakie umiała spowić swą odmowę. Książę wpadł w gniew: widział iż całe szczęście wymyka mu się. Co począć, w razie gdyby pani Sanseverina opuściła dwór? Przytem co za upokorzenie taka odmowa! Co powie mój pokojowiec Francuz, kiedy mu opowiem swoją porażkę?
Pani Sanseverina umiała uspokoić księcia i sprowadzić pomału rzecz całą do jej istotnego wyrazu.
— Jeżeli Wasza Wysokość raczy nie nalegać na spełnienie nieszczęsnej obietnicy, okropnej w moich oczach, ponieważ każe mi gardzić sobą, spędzę życie całe na dworze i ten dwór będzie zawsze tem, czem był tej zimy; wszystkie moje chwile obrócę na pomnożenie szczęścia Waszej Wysokości jako człowieka i chwały jako panującego. Jeżeli W. W. zechce wymagać abym spełniła przysięgę, splami resztę mego życia i sprawi, iż natychmiast opuszczę ten kraj aby doń nigdy nie wrócić. Dzień, w którym postradam cześć, będzie ostatnim dniem, w którym ujrzę Waszą Wysokość na oczy.
Ale książę był uparty jak ludzie słabi; zresztą odmowa małżeństwa podrażniła jego dumę jako mężczyzny i jako panującego; myślał o trudnościach, które musiałby pokonać aby przeprzeć to małżeństwo, na które, mimo wszystko, był gotów.
Trzy godziny powtarzano z obu stron te same argumenty, często przeplatane ostremi słowami. Książę wykrzyknął:
— Chce mnie pani tedy przekonać, że pani nie ma honoru? Gdybym się wahał równie długo w dniu gdy Fabio Conti zadał truciznę Fabrycemu, wznosiłabyś mu obecnie grobowiec w którymś z kościołów w Parmie.
— Nie w Parmie z pewnością, nie w tym kraju trucicieli.
— Zatem jedź pani, odparł książę z gniewem, a uniesiesz z sobą mą wzgardę.
Miał odejść, kiedy pani Sanseverina rzekła cicho: