Strona:PL Stendhal - Pustelnia parmeńska tom II.djvu/209

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

— Ach! generale, wykrzyknęła pani Sanseverina, która pobiegła za księciem, jedna minuta może rozstrzygnąć o mem życiu. Raport, fałszywy zapewne, każe się obawiać otrucia Fabrycego: krzycz pan, skoro tylko się znajdziesz na odległość głosu, aby nie tykał niczego. Jeżeli już jadł, dajcie mu na wymioty, powiedz mu pan, że ja chcę, użyj siły jeśli trzeba; powiedz mu że biegnę tuż za tobą i uważaj mnie za swoją dłużniczkę na całe życie.
— Księżno, koń mój jest osiodłany, uchodzę za dobrego jeźdźca, pędzę co koń wyskoczy: będę w cytadeli na osiem minut przed panią.
— A ja, pani, proszę o cztery z tych ośmiu.
Adjutant znikł; był to człowiek, którego całą wartością był jego talent jeźdźca. Ledwie zamknęły się drzwi, młody książę, który, jak się okazało, miał charakter, chwycił panią Sanseverina za rękę.
— Racz pani, rzekł namiętnie, przejść ze mną do kaplicy. — Księżna, zmieszana pierwszy raz w życiu, udała się za nim bez słowa. Przebiegli pędem zamkową galerję, w której końcu jest kaplica. Wszedłszy, książę ukląkł prawie tyleż przed panią Sanseverina co przed ołtarzem.
— Niech pani powtórzy przysięgę, rzekł namiętnie; gdyby pani była sprawiedliwa, gdyby to moje nieszczęsne księstwo nie szkodziło mi w pani oczach, byłabyś mi użyczyła przez współczucie dla mej miłości tego, co mi jesteś obecnie dłużna mocą swej przysięgi.
— Jeśli ujrzę Fabrycego przy życiu, jeśli będzie żył jeszcze za tydzień, jeśli W. W. zamianuje go koadjutorem z przywilejem następstwa po arcybiskupie Landriani, wówczas honor mój, moją godność kobiecą, wszystko zdepcę, i będę należała do Waszej Wysokości.
— Ale, droga przyjaciółko, rzekł książę z zabawnem połączeniem nieśmiałości i uczucia, ja lękam się jakiejś zasadzki, której nie dostrzegam, a która mogłaby zniweczyć moje szczęście; nie przeżyłbym tego. Jeżeli arcybiskup przeciwstawi mi jakieś trudności kościelne, które odwleką sprawę na całe lata, cóż się ze mną