Strona:PL Stendhal - Pustelnia parmeńska tom II.djvu/207

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

Wszystkie te szczegóły dłużyły się księżnej; serce jej ściskało się na myśl o niebezpieczeństwie Fabrycego.
— Ależ książę nie wie, wykrzyknęła, że w tej chwili trują Fabrycego w cytadeli! Ratuj go książę! wierzę we wszystko.
Zdanie to było ujęte możliwie najniezręczniej. Na to słowo trucizna, wszelka swoboda i szczerość jaką biedne moralne książątko wkładało w tę rozmowę, pierzchły; pani Sanseverina spostrzegła swą niezręczność dopiero w chwili gdy nie było na nią ratunku. Rozpacz jej wzmogła się jeszcze. Gdybym nie wspomniała o truciźnie, powiedziała sobie, byłby mi darował wolność Fabrycego... O drogi Fabrycy! dodała, jest tedy pisane, że to ja mam cię zgubić swemi szaleństwami.
Pani Sanseverina potrzebowała dużo czasu i zalotności aby znów sprowadzić księcia do namiętnych wynurzeń; był mocno spłoszony. Głowa jego jedynie mówiła; dusza była zmrożona najpierw myślą o truciźnie a później tą drugą, równie dotkliwą: zadają truciznę w mojem Państwie, i to nie mówiąc mi o tem! Rassi chce mnie zniesławić w oczach Europy! Bóg wie, co wyczytam w przyszłym miesiącu w paryskich dziennikach.
Naraz, gdy duma nieśmiałego młodzieńca umilkła, w głowie jego zrodziła się myśl.
— Droga księżno! wiesz jak ci jestem oddany. Twoje straszliwe podejrzenia są, chcę w to wierzyć, nieuzasadnione; ale, ostatecznie, i mnie dają one do myślenia, każą mi niemal zapomnieć na chwilę o miłości dla ciebie, jedynej jakiej w życiu doznałem. Czuję, że nie jestem wart wzajemności; jestem jedynie zakochanym dzieciakiem; ale weź mnie, błagam, na próbę.
Mówiąc, książę zapalał się stopniowo.
— Ocal Wasza Wysokość Fabrycego, a uwierzę we wszystko! Bez wątpienia ponoszą mnie szalone obawy matczynego serca; ale niech W. W. pośle natychmiast po Fabrycego do cytadeli, niech go zobaczę. Jeżeli żyje jeszcze, odeślij go do miejskiego więzienia, gdzie zostanie całe miesiące, jeśli W. W. tego żąda, aż do osądzenia.