Strona:PL Stendhal - Pustelnia parmeńska tom II.djvu/202

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

— Nie znacie mnie?
W tej chwili Klelją poruszała nadnaturalna siła, była jak nieprzytomna. Ocalę mego męża, powiadała sobie.
Podczas gdy stary dozorca krzyczał: „Ale mój obowiązek nie pozwala mi...“, Klelja przebyła szybko sześć stopni i rzuciła się ku drzwiom. Olbrzymi klucz tkwił w zamku; musiała użyć wszystkich sił aby go obrócić. Równocześnie, stary dozorca, nawpół pijany, chwycił ją za suknię; weszła żywo do celi, zamknęła drzwi nie zważając że drze suknię, i kiedy dozorca chciał wejść za nią, zasunęła rygiel, który znalazła pod ręką. Spojrzała po pokoju i ujrzała Fabrycego siedzącego przy stoliku, na którym znajdował się obiad. Rzuciła się ku stolikowi, przewróciła go i, chwytając Fabrycego za ramię, spytała:
— Czy jadłeś?
To ty przejęło szczęściem Fabrycego. W swojem wzruszeniu, Klelja pierwszy raz zapomniała o skromności kobiecej i zdradziła swą miłość.
Fabrycy miał właśnie rozpocząć nieszczęsny posiłek; wziął Klelję w ramiona i okrył ją pocałunkami. Ten obiad był zatruty, pomyślał; jeśli jej powiem, że go nie tknąłem, religja odzyska swoje prawa i Klelja umknie. Jeżeli, przeciwnie, będzie mnie uważała za umierającego, uzyskam to, że mnie nie opuści. Ona pragnie znaleźć sposób zerwania swego ohydnego małżeństwa, przypadek go nam dostarcza: zbiorą się dozorcy, wysadzą drzwi: słowem, skandal taki, że może margrabia Crescenzi przestraszy się i małżeństwo się zerwie.
Przez chwilę milczenia, wypełnioną temi myślami, Fabrycy uczuł, że już Klelja próbuje się wyswobodzić z jego uścisków.
— Nie czuję jeszcze bólów, rzekł, ale niebawem padnę tu u twoich stóp; pomóż mi umrzeć.
— O mój kochany, rzekła, umrę z tobą. — To mówiąc, ściskała go konwulsyjnie.