Strona:PL Stendhal - Pustelnia parmeńska tom II.djvu/193

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

chem; ale ta niepocieszona wdowa omal mnie swemi komedjami nie wyprawiła na rusztowanie.
Słysząc turkot, księżna-matka nieposiadała się z oburzenia na swą ochmistrzynię.
Mimo niemożliwie późnej godziny, pani Sanseverina kazała wezwać hrabiego; był w zamku przy ogniu, ale niebawem wrócił z wiadomością, że wszystko skończone.
— To książątko okazało w istocie wiele odwagi, powinszowałem mu też z całego serca.
— Zbadaj prędko te zeznania i spalmy je jak najprędzej.
Hrabia przeczytał i zbladł.
— Na honor, byli już blisko prawdy; śledztwo bardzo zręcznie prowadzone, są na tropie Ferrante Palla; a jeżeli on coś wygada, będziemy w bardzo trudnem położeniu.
— On nie wygada! wykrzyknęła księżna; to człowiek honoru; palmy, palmy.
— Za chwilę. Pozwól mi wynotować nazwiska kilkunastu niebezpiecznych świadków, a podejmuję się ich usunąć, jeżeli Rassi spróbuje zaczynać na nowo.
— Przypomnę Waszej Ekscelencji, że książę dał słowo nie powiedzieć nic swemu ministrowi o naszej nocnej wyprawie.
— Przez tchórzostwo i przez obawę sceny, dotrzyma.
— A teraz, drogi przyjacielu, ta noc wielce przyśpieszyła nasze małżeństwo; nie byłabym rada wnieść ci w posagu kryminalnego procesu, i to jeszcze za winę popełnioną w interesie kogoś drugiego.
Hrabia był zakochany; wziął ją za rękę z okrzykiem szczęścia, miał łzy w oczach.
— Nim odejdziesz, poradź mi jak się mam zachować wobec księżnej: upadam ze znużenia, grałam przez godzinę komedję na scenie, a pięć godzin w gabinecie księcia.
— Dosyć się pomściłaś za cierpkie słówka księżnej, które były jedynie słabością, przez swój impertynencki odjazd. Wróć z nią