Strona:PL Stendhal - Pustelnia parmeńska tom II.djvu/134

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

najmniej narażaj życie. Niech nigdy nikt się nie dowie, że ja maczałam palce w tej sprawie.
— Słowa są zbyteczne, odparł Ferrante z ledwie powściąganym zapałem: już namyśliłem się, jakich środków użyję. Życie tego człowieka staje mi się jeszcze wstrętniejsze, skoro nie wolno mi się pani pokazać na oczy, póki będzie żył. Będę czekał na sygnał. — Skłonił się gwałtownie i wyszedł.
Kiedy był w drugim pokoju, przywołała go.
— Ferrante! wykrzyknęła, wzniosły człowieku!
Wrócił, jak gdyby zniecierpliwiony że go zatrzymują: cudowny był w tej chwili.
— A pańskie dzieci?
— Och, będą bogatsze ode mnie; wyznaczy im pani może jaką pensyjkę.
— Proszę, rzekła księżna, wręczając mu spore pudełko z oliwnego drzewa, oto wszystkie djamenty które mi zostały, warte są pięćdziesiąt tysięcy.
— Och! pani, upokarzasz mnie!... rzekł Ferrante z gestem odrazy; twarz zmieniła mu się zupełnie.
— Nie ujrzę pana bezwarunkowo przed czynem: proszę wziąć, ja chcę, dodała księżna z dumą, która zmiażdżyła Ferranta; schował puzdro i wyszedł.
Ledwie drzwi zamknęły się za nim, księżna odwołała go znowu; wrócił zaniepokojony; księżna stała na środku salonu; rzuciła mu się w ramiona. Po chwili, Ferrante nieomal omdlał ze szczęścia; księżna oswobodziła się z jego uścisków i oczami pokazała mu drzwi.
— Oto jedyny człowiek, który mnie zrozumiał; tak byłby postąpił Fabrycy, gdyby mnie umiał odgadnąć.
W charakterze księżnej były zawsze dwie rzeczy: chciała zawsze tego, czego raz chciała; nie rozstrząsała nigdy tego, co było raz postanowione. Cytowała w tym względzie powiedzenie swego pierwszego męża, sympatycznego generała Pietranera: „Cóż za gru-