Strona:PL Stendhal - Pustelnia parmeńska tom I.djvu/161

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

ziora Garda. Fabrycy śledził okiem rozgałęzienia tych cudownych gór; świt coraz wyraźniej znaczył doliny, rozświetlając lekką mgłę wznoszącą się z ich czeluści.
Fabrycy puścił się w drogę; przebył wzgórze tworzące półwysep Durini, wreszcie ukazała się jego oczom owa wieża w Grianta, z której tak często badał położenie gwiazd z księdzem Blanes. Jakiż ja byłem ciemny! Nie mogłem zrozumieć, powiadał sobie, nawet kuchennej łaciny astrologicznych traktatów, które przeglądał mój mistrz. Sądzę, że szanowałem je zwłaszcza dlatego, że rozumiałem z nich ledwie piąte przez dziesiąte: wyobraźnia dawała im sens, i to możliwie najromantyczniejszy.
Niebawem dumania jego przybrały inny kierunek. Byłożby coś rzeczywistego w tej wiedzy? Czemu miałaby być gorsza od innych? Pewna ilość głópców i filutów umawia się, że umieją, naprzykład, po meksykańsku; narzucają się w tym charakterze społeczeństwu które ich szanuje i rządom które ich płacą. Obsypuje się ich względami właśnie dlatego, że są tępi i że władza nie potrzebuje się obawiać aby podburzyli lud, grając w dudkę jego szlachetnych uczuć! Naprzykład ksiądz Bari, któremu Ernest IV przyznał świeżo 4000 franków pensji i order za to, że odtworzył dziewiętnaście wierny greckiego dytyrambu!
Ale, wielki Boże! czy mam prawo uważać te rzeczy za śmieszne? Czy mnie przystało na nie narzekać, rzekł nagle przystając; czyż nie ten sam order otrzymał mój guwerner w Neapolu? Fabrycy uczuł głęboki niesmak; piękny i szlachetny zapał, który niegdyś ożywiał jego serce, zmienił się w szpetną przyjemność udziału w kradzieży. Dobrze więc, rzekł wkońcu z przygasłym wzrokiem człowieka niezadowolonego z siebie, urodzenie daje mi prawo korzystania z tych nadużyć, głupstwem byłoby nie brać w nich udziału; nie wypada już złorzeczyć im publicznie. Rozumowanie było wcale trafne; ale zarazem opuściło Fabrycego podniosłe i szczytne szczęście, które go napełniało godzinę wprzódy. Myśl