Strona:PL Stendhal - Pustelnia parmeńska tom I.djvu/160

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

nocleg, skręcił na lewo drogą, która, okrążając wioskę Vico, schodzi się następnie z dróżką świeżo wytyczoną nad samym brzegiem jeziora. Była północ, i Fabrycy mógł liczyć że nie spotka żandarma. Drzewa w gaikach, które dróżka przecinała co chwilę, rysowały się czarnemi konturami liści na niebie gwiaździstem ale przesłonionem lekką mgłą. Na wodzie i na niebie panował spokój; dusza Fabrycego nie mogła się oprzeć tej cudownej piękności; zatrzymał się, potem usiadł na skale, która wcina się w jezioro, tworząc mały przylądek. Ciszę mąciła jedynie lekka fala, rozbijająca się, w regularnych odstępach, o brzeg. Fabrycy miał duszę włoską, przepraszam za niego; wada ta, która zmniejsza jego urok, polega na tem: próżność władała nim jedynie okresami, sam zaś widok cudownej piękności wprawiał go w roztkliwienie i sprawiał iż zgryzota jego stawała się mniej piekąca. Siedząc na samotnej skale, bez obawy przed policją, spowity w noc i w ciszę, uczuł iż słodkie łzy zwilżyły jego oczy i znalazł tam, tanim kosztem, jedną z najszczęśliwszych chwil.
Postanowił nigdy nie kłamać Ginie; dlatego właśnie, że kochał ją w tej chwili do ubóstwienia, przysiągł sobie nigdy nie powiedzieć jej że ją kocha; nigdy nie wymówi przy niej zakląć miłości, skoro uczucie które tak nazywają obce jest jego sercu. W upojeniu szlachetności i cnoty, które napełniało go szczęściem w tej chwili, postanowił przy pierwszej sposobności powiedzieć jej wszystko: serce jego nigdy nie zaznało miłości Raz powziąwszy to męskie postanowienie, uczuł, że spadł mu z piersi ciężar. Napomknie mi może o Marjecie; dobrze więc, nie zobaczę już Marjetki, powiedział sobie wesoło.
Upał, jaki panował przez cały dzień, ustępował pod wpływem rannego wietrzyka. Już świt rysował bladem światłem wierzchołki Alp, na północ i na wschód od jeziora Como. Masy ich, pobielone śniegiem, nawet w czerwcu, odcinają się na lazurze niebios, zawsze czystym na tych wysokościach. Odnoga Alp, wysuwająca się na południe ku szczęsnej Italji, oddziela stoki Como od stoków je-