Strona:PL Stendhal - Kroniki włoskie.djvu/98

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

mu, wydawał co roku dziesiątą część tego co zebrał z grabieży w których miał zaszczyt brać udział.
Kupił ową winnicę, która dawała synowi trzydzieści talarów rocznie; była to odpowiedź na przycinek pewnego obywatela z Albano, który, kiedy kapitan coś rozprawiał o interesach i o chwale tego miasta, zauważył że śmieszne jest aby taki chudeusz dawał rady osiadłym Albańczykom! Kapitan kupił winnicę i zapowiedział, że kupi więcej; poczem, spotkawszy owego kpiarza w ustronnem miejscu, zastrzelił go z pistoletu.
Po ośmiu latach takiego życia, kapitan umarł; adjutant jego, Ranucy, ubóstwiał Juljana; mimo to, znużony bezczynnością, wrócił do służby u księcia Colonna. Często zachodził odwiedzać syna swego Juljana (takie mu dawał miano); w wilję niebezpiecznego szturmu, któremu książę miał stawić czoło w fortecy Petrella, zabrał Juljana aby walczył przy jego boku. Widząc jego odwagę, rzekł:
— Tyś chyba szalony, i co więcej bardzo naiwny, aby gnić pod Albano jak najlichszy z mieszczuchów, gdy przy tem coś nam tu pokazał i przy nazwisku swego ojca mógłbyś być u nas świetnym awenturiere, i co więcej zrobić majątek.
Słowa te dręczyły Juljana. Umiał on nieco po łacinie od pewnego księdza; że jednak ojciec Juljana drwił sobie, poza łaciną, ze wszystkiego co ksiądz mówił, nie miał ani odrobiny wykształcenia. W zamian za to, wzgardzony dla swego ubóstwa, żyjąc samotnie w ustronnym domku, wytworzył sobie pewną filozofję, która śmiałością swoją zdumiałaby uczonych. Zanim naprzykład pokochał Helenę sam nie wiedząc czemu, ubóstwiał wojnę, ale miał wstręt do grabieży; w oczach zaś jego ojca i Ranucego grabież była niby wesoła krotochwila, którą się daje w teatrze po szlachetnej tragedji. Od czasu jak kochał Helenę, poglądy te stanowiły udrękę Juljana. Ta dusza, wprzód tak niefrasobliwa, nie śmiała się nikogo radzić w swych wątpliwościach, przepełniona była miłością i smutkiem.