Strona:PL Stendhal - Czerwone i czarne tom I.djvu/36

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

ksiądz wikarjusz Maslon przyjął zwyczaj zagarniania dla siebie produktów tych postrzyżyn.
Młody ten duchowny przybył przed kilku laty z Besançon, przysłany dla nadzorowania księdza Chélan i paru innych proboszczów. Stary chirurg pułkowy osiadły w Verrières (zdaniem pana mera razem jakobin i bonapartysta), ośmielił się jednego dnia krytykować to stystematyczne kaleczenie pięknych drzew.
— Lubię cień, odparł pan de Rênal, z odcieniem wyższości, naturalnej w rozmowie z felczerem, kawalerem Legji honorowej; lubię cień, każę tedy przycinać moje drzewa iżby dawały cień, i nie rozumiem aby drzewo mogło służyć do czego innego, chyba że, jak pożyteczny orzech, przynosi dochody.
Oto wielkie słowo, które rozstrzyga o wszystkiem w Verrières: przynosić dochód; streszcza ono stałą myśl trzech czwartych ludności.
Przynosić dochód, to argument rozstrzygający o wszystkiem w miasteczku które zdało się wam tak powabne. Obcy, zachwycony świeżością i urodą dolin które je otaczają, wyobraża sobie zrazu, że mieszkańcy jego wrażliwi są na piękno; mówią aż nazbyt często o piękności okolicy: nie można zaprzeczyć że przywiązują do niej wagę; ale to dlatego, że ściąga cudzoziemców, których sakiewka wzbogaca oberżystów, co znowuż, siłą mechanizmu podatkowego, przynosi dochód miastu.
W piękny jesienny dzień, pan de Rênal przechadzał się po Alei Wierności pod rękę z żoną. Słuchając męża, który rozprawiał z poważną miną, pani de Rênal ścigała niespokojnem okiem ruchy trzech chłopców. Najstarszy, może jedenastoletni, zbliżał się za często do parapetu z wyraźną chęcią wdrapania się na mur. Łagodny głos upominał wówczas małego Adolfa, i dziecko odstępowało od ambitnego zamiaru. Pani de Rênal wyglądała na lat trzydzieści, ale była jeszcze dość ładna.
— Może łatwo tego pożałować ów fircyk paryski, mówił pan