rękę, zapewne by zważyć ciężar. Starzec zauważył ruch i cofnął się skwapliwie.
— Nie wolno dotykać bladym twarzom świętego znaku.
— Dlaczego? — zapytał, uśmiechając się ironicznie Heading. — Czy złoto synów Kwapnu parzy ręce białych?
— Nie wolno znieważać świętego znaku Kwapnu, nad którym wielki kapłan Urusa wypowiedział siedmiokrotne słowo zaklęcia.
— A gdybym mimo to dotknął? — przekomarzał się złośliwie Ben.
— Mogłoby spotkać tak Czarnego Pumę jak i Szare Oko jakieś wielkie nieszczęście; Pumę za to, że dotknąć pozwolił, białą twarz za to, że tknąć się świętości ważyła.
Ben machnął lekceważąco ręką.
— Brednie — zauważył po angielsku, zwracając się ku mnie. — Ten stary jest niewyczerpaną skarbnicą przesądów i dzikich zabobonów. Ciekawy okaz pod obserwację dla londyńskiej Society for psychical researches lub jej nowojorskiej filji Harpers New Monthly Magazine.
— Zbyt jesteś kategoryczny w twych sądach, mój kochany — odparłem, przypominając sobie wszystko, co niegdyś słyszałem o amuletach. — Problem amuletów i talizmanów ciekawy i głęboki; widziałem już nieraz te niby niewinne, dziecięco-śmieszne blaszki
Strona:PL Stefan Grabiński - Szalony pątnik.djvu/150
Wygląd
Ta strona została uwierzytelniona.