Strona:PL Stefan Grabiński - Szalony pątnik.djvu/045

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

dowcipy przyjaciół, ze spokojnym chłodem odpowiadał na przekorne ich zaczepki. Czarne, mgłą smutku powleczone oko patrzyło gdzieś w przestrzeń, białe, cudnie sklepione czoło marszczyło się chwilami w podłużne, nerwowe brózdy. Był w nastroju zgoła nie przedweselnym. Usiłowania druhów, którzy już od lat paru dokładali wszelkich starań, by go wyprowadzić ze stanu dziwnego zobojętnienia dziś także spełzły na niczem. Ponura zaduma zagnieździła się w sercu tego zamkniętego człowieka.
A młody był jeszcze, młody i piękny. Z pod bujnej wichury kruczych włosów wyglądało oblicze męskie, o linjach mocno zakreślonych, pełne energji i poczucia siły. Podobno niegdyś należał do najweselszych ludzi w okolicy i szalał żarem niespożytego temperamentu na sąsiedzkich zjazdach i kuligach. Dopiero małżeństwo, zawarte lat temu dziesięć z Jadwigą Grotkowską, zmieniło go najzupełniej. Spoważniał, zaczął unikać towarzystwa, wieść życie w zaciszu domowem.
Różne krążyły pogłoski o pożyciu Rozmuskich i gadatliwa plotka snuła o niem najdziwaczniejsze powieści. Najprawdopodobniej jednak szczęśliwem nie było. Związek tych dwojga wyjątkowych ludzi, dumnych nad miarę i nad wyraz gwałtownych, należał do rzędu tych rzadkich stosunków, które znachodzą ujście albo w miłości do szału, do zatraty tchu, zaprzepaszczenia siebie, lub — w śmierci. I tę ostatnią drogę obrała Jadwiga Rozmuska. Pewnej zimowej nocy znaleziono