Strona:PL Stefan Grabiński-Księga ognia.djvu/119

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

i opowiedzieć ich historje; wystarczyło tylko podczas transu przyłożyć je w tym celu do czoła lub serca medjum.
O jego rzetelności przekonał się młody uczony w sposób niezbity przy badaniu tą metodą dziejów starej przeszłowiecznej książki, którą woził z sobą w bibljotece podręcznej. Helena wymieniła nietylko nazwiska wszystkich jej poprzednich właścicieli, lecz opowiedziała też przy tej sposobności nader zajmującą historje, związaną z życiem ś. p. pani Z., od której Proń nabył książkę. Wiadomości, zasiągnięte w tej mierze przez uczonego u krewnych zmarłej potwierdziły w najdrobniejszych szczegółach dziwną opowieść.
Odtąd „Muzeum dusz czyśćcowych“ nabrało w oczach młodego okultysty tem głębszego znaczenia; znaki, uznane przez Helenę za autentyczne, stały się dokumentami pierwszorzędnemi, z któremi należało się liczyć poważnie.
W ciągu trzech tygodni poddał „rewizji psychometrycznej“ wszystkie niemal zbiory proboszcza, by przekonać się, że opinja medjum, wypowiedziana o nich przed laty, nie zmieniła się w niczem; stygmaty podejrzanej wartości lub wprost fałszywe pozostały niemal i teraz.
Szczególniejszą uwagę zwrócił Proń na „najpiękniejszy“ okaz muzeum, znajdujący się w drugiej salce. Istotnie zasługiwał na to i ze względu na swoją formę zewnętrzną, jako też genezę. Zabytek ten pozostawał w najbliższym stosunku do twórcy muzeum, związany z nim najserdeczniejszą spójnią narodzin. Jemu też zawdzięczało muzeum swój początek.
Był to ten sam dziwny obraz, którego kopję oglądał Proń w kościele na prawem skrzydle ołtarza.
Na wązkim, przeszło metrowej długości kawale białego jedwabiu widniał szkic ludzkich postaci, wykonany jakby węglem lub wisiorem maczanym w sadzy. Rysunek