Strona:PL Stefan Grabiński-Księga ognia.djvu/116

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

w wyniki ekspedycją. Spodziewał sie, że co najwyżej oglądać będzie curiosa ekscentrycznego plebana-zbieracza, o którym krążyły po kraju najcudniejsze opowieści; w rzeczywistości znalazł zbiór wcale poważny i teren nader podatny do naukowej eksploatacji.
To też zachęcony uprzejmością gospodarza, od którego otrzymał w tej mierze plein pouvoir, zabrał się gorliwie do pracy: skatalogował zbiory muzealne, poczynił wyciągi z odnośnych objaśnień, podzielił zabytki na kategorje.
Po dokładnem zbadaniu całego muzeum doszedł do wniosku, że jest ono przepięknym i jedynym w swoim rodzaju pomnikiem medjumizmu. Zwłaszcza zbiory, zawarte w drugiej salce, utwierdziły go w tem przekonaniu. Były to przeważnie odlewy gipsowe rąk, nóg i twarzy, wklęsłe lub wypukłe. Sporadycznie pojawiały się też podobne odciski w glinie, wosku lub w parafinie.
Zbadawszy bliżej płasko- i wypukłorzeźby zauważył, że tylko niektóre sprawiały wrażenie wypalonych stygmatów; część okazów zdradzała tylko lekkie zabarwienie bronzowo-brunatne, większość nie wykazywała najmniejszego śladu kauteryzacji.
Gdy zwrócił na to uwagę proboszczowi, starzec stropił się.
— Przypuszczam — tłómaczył się niezręcznie — że te znaki nie pochodzą od dusz czyśćcowych; może w nich pozostawiły nam po sobie pamiątkę duchy jasne już i oczyszczone przez ogień.
Proń pokręcił głową niedowierzająco:
— To są typowe okazy ideoplastji — zawyrokował po chwili. — Skąd nabył ksiądz proboszcz te odlewy?
Zapanowało na chwilę przykre milczenie. Starzec znać nie chciał odpowiedzieć. Wymowne spojrzenia, jakie