Strona:PL Stefan Żeromski - Wierna rzeka.djvu/134

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

w sposób sercu jego miły, — czyli śmierć ponieść. I śniły jej się piękne czyny, ponurym oświetlone urokiem. Widziała je, jak rzeczywistość, zżyła się z nimi. Odrowąż w tem wszystkiem jakby nie istniał. Kiedyniekiedy tylko przypominała sobie, że to będzie z jego powodu i wówczas, gdy on będzie nieobecny. Żywiła do niego za to wszystko raczej niechęć niż jakiekolwiek inne uczucie. Obarczała go najrozmaitszemi wyrzutami, a w obcowaniu z nim była zawsze szorstka i nieraz przykra. Ale za to w sekrecie jakże bez miary lubiła na niego patrzyć, — osobliwie, gdy spał! Włosy miał długie, zwisające czarnemi pasmami, jak przepyszne pióra, — rysy twarzy ostre i w jedyny sposób ocienione młodym zarostem. Już to oddawna, gdy znosił bóle fizyczne, męczyła się z nim, a raczej dziesięćkroć więcej, — za niego, dla odkupienia tych cierpień. Rany jego były w jej ciele i w duszy, w sercu i w snach. Ileż to snów przenikły, niby krwawe, bezkształtne zjawy — te głuche i ślepe rany!
Widziała go wielekroć nagiego i zachwycała się bezwstydną pięknością męskiej postaci. Gdy zagoiły się rany i w oczach piękniał, rosło tajemne w jej sercu nasienie tego uroku. W miarę powrotu do świadomości, stawał się sobą, wracał do arystokratycznych upodobań, wstrętów, gustów, przyzwyczajeń, nałogów. Każdy z jego odruchów brała w siebie, jako niewzruszony zakon. Lubiła, co lubił, — nienawidziła, co mu sprawiało najlżejszą przykrość. Na to, żeby mu dogodzić, żeby sprostać jego książęcej potrzebie, nie mogła nic zaradzić, więc trwała w bier-