Strona:PL Stefan Żeromski - Wierna rzeka.djvu/133

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

mi się wszyscy dopytują: — a kto, a co, a jak, a kiedy, a jakim sposobem? Zdecyduj! Przecie mię to już mogło na śmierć zanudzić! Nie? Niech że też i książę pan odrobinkę poradzi!
Wszystko, co mówiła panna Salomea, było jak zewnętrzne litery słów maskujących wnętrze duszy. Już oddawna czuła w sobie niepojętą zmianę. Nie była dawną sobą. Przestała być wolną dziewczyną. Wszystko niby to było normalne i w porządku, — wszystko, jak trzeba. Skrwawiony wojak przyszedł, doznał opieki i oddali się do ciężkiego obowiązku żołnierza. Cóż prostszego? A oto na myśl o tem, że on pójdzie, coś wstrętniejsze, niż wszystkie przeżyte męczarnie, coś gorsze niż sama śmierć zaglądało w oczy. Panna Mija krążyła teraz wciąż w myślach, że skoro tylko ten Odrowąż przepadnie, trzeba będzie zrobić coś takiego, by przyśpieszyć swą śmierć. Trzeba wymyśleć jakąś sprawę, któraby była sama przez się dostateczną przyczyną do zadania śmierci. Zostać znowu samej w tej pustce, z chodzącym po niej cieniem, z głuchym, ponurym Szczepanem! Czekać znowu po nocach na fenomeny tragedyi, co się wciąż stawała: — nocnych najść, rewizyi, grubijaństw... Widzenie tych przyszłych dni było po tysiąckroć ohydniejsze, (— choć to tak trudno udowodnić!) — od krótkiej śmierci... Żal było tylko ojca. Cóż będzie, gdy na swym zdrożonym koniku w nocy przyjedzie, w okno zastuka, a pustka mu odpowie? Pójdzie z powrotem i dla przegranej ojczystej sprawy, jak mężnie żył, walecznie zginie. To też pragnęła go pocieszyć tem przynajmniej, żeby samej skończyć