Strona:PL Stefan Żeromski - Wierna rzeka.djvu/019

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

— Postronka szkoda!
— Ino się człowiek spaprze...
— Zamrze i bez postronka.
— E — puścić toto... — ktoś mruknął zcicha.
— Bo i prawda, — niech ta lezie skąd przyszło.
— Aby do wsi nie szło, to wygonem — nie nasze dzieło.
— Kwardego, co się bije i ludziom we łbach mąci, wiadomo, odstawiaj. Ale takie ta ciaciastwo wiązać...
— Przecie krześcijan...
— A juści! — wrzasnął sołtys — po śladach przyjdą, zobaczą, że my go w rękach mieli i wolno puścili... Ty wtedy za mnie zaświarczysz, mądrala, ty będziesz nahaje brał?...
— No, ja ta nie sołtys. Wiązać, to wiązać.
— Postronka by trza...
— Skocz ta który, postronek przynieść..
— A to niech skoczy który z brzega!
— Rusz się!
— U mnie postronka niema...
— Powrósłem związać...
— Bo i pewnie — brzozową witką i tyla...
Osaczony spostrzegł wyłom w zmurszałym płocie. Wszedł w otwór leniwym krokiem, opierając się na swoim kosturze, i począł przebywać zagon po zagonie w ukos pola ku dworskim zabudowaniom. Tam poszedł, bo przejście w tę prowadziło stronę. Tłum za nim postępował, bełkocąc, naradzając się i swarząc. Ktoś szedł z tyłu i nawoływał, żeby się wrócił, to znowu, żeby stanął. Lecz że nie stanął, a zabudo-