Strona:PL Stefan Żeromski - Wierna rzeka.djvu/018

    Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
    Ta strona została uwierzytelniona.

    — Tera pójdziesz z nami do wsi. A potem, to się dowiesz.
    — Co myślicie ze mną zrobić?
    — Na sianie cię położymy, to se ta spoczniesz. Sianem się wóz wyściele i do miasta cię odstawimy podwodą.
    — I to wy, mnie?...
    — Nie nasze dzieło. Taki przykaz — i pokój.
    Ranny milczał i spokojnie patrzał na nich wszystkich. Zimno go trzęsło. Uśmiechnął się smutnie do myśli, że z takim trudem przez las i rzekę brnął, ażeby wreszcie przyjść do celu...
    Ktoś w tłumie odezwał się:
    — Ij, — takiego ta wieźć! Sprzężaju szkoda. Toć toto do figury w Borku nie dojedzie i uświerknie.
    — Widzieliście, moi ludzie, jaką to magierę czerwoną ma na łbie...
    — Jakiemuś chłopu ukradł te czerwoną czapkę, panie?
    — Bez rzekę przelazł... Woda mu z kożucha ciecze...
    — Ludzie! Boso toto idzie...
    — Kajeś buty zgubił, te „wolność“?
    — Zdaleka to tak idziesz, panie wojskowy?
    — Kożuch ma jakisi ze znaczkiem.
    — Pewnie ukradł...
    Sołtys nastawał, swarząc się ze swoimi, jakby u całej gromady szukał potwierdzenia urzędowych czynności:
    — No, chłopcy, trza go wiązać!
    — Takiego ta wiązać...